Geoblog.pl    taipan    Podróże    Tajlandia 2012    bangkok
Zwiń mapę
2012
05
lis

bangkok

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8797 km
 
Tytulem wstepu.

Tym razem wyjatkowo dlugo nie moglismy sie zebrac, zeby cos napisac. Tak sie jakos sklada, ze Tajlandia nie budzi w nas emocji takich, jak inne kraje. Jest tu ladnie, cieplo, sa piaszczyste plaze, rafy koralowe pelne ryb, swietne jedzenie, ludzie normalnego wzrostu... slowem wszystko, czego brakuje nam w Polsce, ale tak turystycznie super zorganizowane i tak latwo osiagalne, ze nie ma po prostu o czym pisac :-\ Zagubiony kosmonauta nie zdolalby sie tu nawet zagubic.
Poza tym, co tu kryc, Tajlandia, kulturowo nie jest tak egzotyczna, jak Birma, a przyrodniczo przegrywa na starcie z Filipinami. Co prawda, to zadna kleska. Jest tu naprawde przyjemnie i leniwie mozna spedzic czas, ale pisanie o tym byloby rownie interesujace, co relacja dwojki emerytow z wyprawy do Ustki.

Uprzedzam zatem, ze z wyzej wymienionych przyczyn obiektywnych, tym razem relacja bedzie prawdopodobnie nudna i fragmentaryczna.
Zapraszamy serdecznie.

Bangkok

Okazuje sie, ze uprawiamy cos w rodzaju antyturystyki. Jezdzimy w popularne miejsca po to, zeby nie ogladac najwazniejszych zabytkow. W Atenach olalismy Akropol, na Filipinach nie weszlismy na Mayon ( i niektorzy z nas nie plywali z rekinami wielorybimi, choc byly tuz obok - T). W Bangkoku natomiast nie zaszczycilismy palacu krolewskiego. Z pewnego punktu widzenia wszystkie palace sa do siebie podobne: sa pelne zlota i chinczykow. Poniewaz wejscie do palacu zastawione bylo chinskimi wycieczkami zakladowymi, zdecydowalismy sie wydac te 80 zl inaczej i wieczorem urzadzilismy sobie uczte małżowo-ślimaczaną w chinskiej dzielnicy.
Na deser wybralismy sie do dzielnicy burdeli i nightclubow, czyli na Patpong.
Dosyc ciekawe doswiadczenie, chociaz 1) bylismy o wiele za wczesnie (cala zabawa rozkreca sie po polnocy), 2) tylko podgladalismy, nie biorac udzialu w bardziej zaawansowanych zabawach (prawde mowiac,troche sie cykalismy, po tych wszystkich relacjach z dosypywaniem roznych rzeczy do drinkow i dodatkowymi "oplatami" przy wyjsciu). Tak, czy siak, miejsce jest super. Załączamy kilka fotek. Probowalismy tez nakrecic troche filmow, ale generalnie nie ma przyzwolenia na fotografowanie i trza to robic dyskretnie.
Caly Patpong, to dwie uliczki i kilka zaułków zaraz przy stacji Silom.
Czesc centralna zajmuje targowisko podrobek, na ktorym mozna spotkac glownie turystow (rowniez z malymi dziecmi), wokol wejscia do nocnych klubow. Przechodzisz obok - klepniecie w ramie - 'ping pong show'? Poparte podstawiona pod oczy karteczka z infografika obrazujaca 'show'. W srodku klatka z wyginajacymi sie przy rurach tancerkami. A co dalej, nie wiem :-) Jest tez ulica przeznaczona tylko dla Japonczykow, na ktorej dziewczyny stoja duzymi grupami wzdluz chodnikow. Najlepsze byly te, ktore za punkt postoju wybraly sobie wejscie do 7/11 :-) Jak na standardy europejskie, ubrane sa niezbyt wyzywajaco, ale wiadomo, w Japonii rzadzi kawaii i szkolny mundurek. Niektore birmanki naprawde sliczne.
(DŻ)

A teraz tajska telenowela, czyli relacja Termosa.

Caly pierwszy dzien spedzilismy w dzielnicy zakupowej. W Bangkoku jest kilka gigantycznych centrow handlowych, ktore wygladaja jak zmultiplikowany nasz ex-stadion dziesieciolecia. Miliony malych straganow ze wszystkim, scisnietych na kilku kondygnacjach. Mozna tam kupic absolutnie wszystko, co zostalo wyprodukowane. Z jednym wyjatkiem. Nie dostanie sie tam za boga przejsciowki do naszego tabletu. Po kilku godzinach poszukiwan i konkluzji, ze sprzedawcy chyba nie rozumieja o co pytamy, dalismy za wygrana.
Z tym zwiedzaniem Dzordz stanowczo przesadza. Palac co prawda jest przereklamowany, ale obejrzelismy lezacego Budde (46 m) w bardzo ladnej swiatyni oraz fajna stupe ozdobiona ceramika i kawalkami lusterek. Ja bardzo chcialam zwiedzic muzeum deformacji genetycznych, ale napotkalam zdecydowany opor wspoltowarzysza podrozy. Poza tym przeciez zwiedzalismy centra handlowe.
Tajowie w Bangkoku generalnie okazali sie malo egzotyczni. Pomijajac moze duza umiejetnosc konfabulowania w celu uzyskania dodatkowych profitow finansowych. Piersze pytanie jakiego mozesz sie spodziewac, to: jak dlugo jestes w Bangkoku. Nie wolno odpowiedziec: wlasnie przyjechalem, gdyz nagle okazuje sie, ze obiekt do ktorego zmierzasz (palac krolewski na przyklad) jest oczywiscie zamkniety, poniewaz jest jakies miedzynarodowe swieto, ale nie ma problemu, bo twoj uprzejmy rozmowca, prawie calkowicie bezinteresownie zorganizuje ci alternatywna rozrywke wiozac cie lodzia na farme krokodyli lub w inne rownie fascynujace miejsce. Najwiecej takich naciagaczy jest wokol swiatyn i palacu, gdyby wierzyc ich slowom, wszystkie zabytki w Bangkoku sa nieustajaco nieczynne. Prawie dalismy sie nabrac takiemu jednemu, ktory zaczepil nas pod palacem, bardzo milo z nami rozmawial, opowiedzial, ze jest zolnierzem i przyjechal pozwiedzac Bangkok wraz z zona, ktora wyklada na pobliskim uniwersytecie. Potem naprawde byl okrutnie zasmucony i przejety, ze mamy takiego pecha, bo akurat dzisiaj palac i swiatynie sa zamkniete dla zwiedzajacych z powodu jakiegos religijnego swieta. A ja placze ze wzruszenia, ze ci Tajowie tacy mili i empatyczni. Ale on ma dla nas lepsza propozycje - zwiedzanie farmy krokodyli, byl wczoraj i jest to ciekawsze niz palac krolewski. I zaraz, jak spod ziemi, pojawia sie tuktuk i probuje nas wiezc gdzies nad rzeke. Na szczescie przytomnie odmawiamy kilkanascie razy, po czym nasz uprzejmy rozmowca robi sie bardzo nieuprzejmy i wyrywa mi swoj parasol, ktory mi wczesniej wreczyl z dobroci serca dla ochrony przed palacym tajskim sloncem. Niestety Tajowie, gdy dotrze do nich, ze nic nie wskoraja, robia sie dosc niegrzeczni.
Inna grupa, ktorej nalezy sie wystrzegac, to tuktuki. Byc moze nawet masz szanse dotrzec tam, gdzie chciales, ale po uprzednim odwiedzeniu tysiaca agencji turystycznych i sklepow z ciuchami. My nie sprawdzilismy. Wysiedlismy z tuktuka obrzucajac w mysli inwektywa wszystkich Tajow, na srodku jakiejs nieznanej ulicy, po trzeciej propozycji zawiezienia nas sklepu z najlepszymi i najtanszymi ciuchami. Na szczescie transport miejski dziala calkiem niezle i udalo nam sie dotrzec do celu.
Trafilismy tez przypadkiem na targ amuletow, gdzie w przystpnej cenie (50 gr) mozna nabyc kawalek kamienia z wizerunkiem Buddy. Na szczescie Budda nie jest bogiem zazdrosnym i przynosi szczescie nie tylko swoim wyznawcom, ale wszystkim, wlaczajac w to katolikow, a nawet, tfu tfu, ateistow. Nabylismy droga kupna, po wczesniejszym staranym obejrzeniu przez lupe i konsultacjach z miejscowymi specjalistami, dziewiec wizerunkow szlachetnego Oswieconego. Zaledwie dziewiec, bo Dzorcz stanowczo zaprotestowal przeciwko wozeniu przez miesiac kilogramow kamieni w plecaku.
Z fajnych rzeczy w Bangkoku (oprocz pysznego jedzenia i Czerwonej Dzielnicy ozczywiscie. Dzordz zapomnial wspomniec, ze jest tez uliczka dla gejow. Chlopaki ubrane w gimnastyczne stroje sportowe siedza wzdluz ulicy. Wygladaja jakby uciekli z lekcji W-F w podstawowce) jest tez masaz. Zafundowalismy sobie najpierw fish spa, czyli obgryzanie lydek i stop przez male rybki, a potem masaz plecow. Rybki srednie, masaz cudowny. W naszym wypadku skonczyl sie impreza z masazystami na chodniku przed salonem. Na szczescie polegalo to na piciu wody sodowej rozcienczonej odrobina lokalnej whisky. 0,25 l na piec osob. Po tej olbrzymiej ilosci alkoholu nasi tajscy przyjaciele byli pijani w trupa, wiec grzecznie sie pozegnalismy i poszlismy spac.
(T)

INFORMACJE PRAKTYCZNE
Z lotniska najlepiej dostac sie do Bangkoku taksowka, autobusy jada potwornie dlugo z powodu korkow. My zaplacilismy 400 B za cztery osoby. Prawdopodobnie taniej byloby, pod grozba wysiadania z samochodu, zmusic kierowce do wlaczenia taksometru, ale nie mielismy cisnienia na oszczedzanie po 1zl na lebka.
Noclegi: prawdopodobbnie najtaniej w okolicy Rambuttri: Peachy Gesthouse - 200 B dwojka z dzielona lazienka, warunki raczej slabe, ale z klima.
Dobry standard w Newsiam I - 380 B dwojka z dzielona lazienka i fanem + 30 B Wi-Fi.
Transport w miescie: najszybciej tramwajem wodnym. Wzduz rzeki sa przystanie, do ktorych przybijaja co kilkanascie minut lodki z pomaranczowa flaga. Nalezy szybko wskoczyc na poklad i podac miejsce przeznaczenia, a bardzo powaznie wygladajaca pani lub pan zajmie sie reszta czyli biletami. Autobusow jest duzo i sa tanie, jak barszcz. Lepiej jezdzic nimi poza godzinami szczytu ze wzgledu na korki. Trudno zorientowac sie ktoredyktoredy jada, bo nigdzie nie ma szczegolowych mapek z trasami.
Jedzenie: tanio i pysznie, najtaniej w chinskiej dzielnicy, ale po 18.00. Tu jest tez najwiekszy wybor owocow morza.
Wzdluz ulicy za palacem od strony rzeki ciagnie sie market, tu jest tez targ amuletow.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (41)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (9)
DODAJ KOMENTARZ
Marcin
Marcin - 2012-11-13 09:49
Fajne foty. Czekam na więcej. I wideo by sie przydało. Pozdrawiam.
 
Marcin
Marcin - 2012-11-13 09:49
Fajne foty. Czekam na więcej. I wideo by sie przydało. Pozdrawiam.
 
minett
minett - 2012-11-14 23:52
deformacja genetyczna pozdrawia z El Dupy i tradycyjnie prosi o zdjęcia małych ładnych chłopców :)
 
żywy
żywy - 2012-11-15 17:58
dzięki za zdjęcia patpongonek :) tradycyjnie proszę o zdjęcia lokalnych piękności
 
ojce
ojce - 2012-11-16 20:59
Proszę nie urągać emerytom i Ustce. Wybaczamy ten brak szacunku.
 
ojce
ojce - 2012-11-16 21:11
A gdzież empatia!
Zostawiliscie masażystów z kacem następnego dnia i bez klina?
 
siostra
siostra - 2012-11-17 14:02
Nożeszku... jak mogliście tak pisać o tym żarciu i o zgrozo (!) zamieścić jeszcze jego zdjęcia gdy siostra na ścisłej diecie... i jeszcze te owoce i szejki ... sumienia nie macie :-( ale, ok, zdjęcia wszystkie robią wrażenie! Zazdroszczę.........
 
Siostra Magdalena
Siostra Magdalena - 2012-11-24 16:17
Zapomniałam o tym wcześniej, ale spróbuj ciociu popytać czy tam przypadkiem nie sprzedają ziela Babci (czyt. Babczi). Może to być samo ziele albo jakiś specyfik z nim na bielactwo, wiem że można go kupić w Indiach, nie wiem czy w Tajlandii, ale zapytać nie zaszkodzi... Może jak będzie okazja to popytaj czy może tam mają jakieś inne zioła, którymi to leczą. Wiem, że w tamtym regionie próbują ciągle to leczyć ziołami. Byłabym dozgonnie wdzięczna :-) oczywiście oddam kaskę.
 
ciotka Maria
ciotka Maria - 2012-12-02 22:57
Ustki nie lubię. Proszę o przepis na konsumpcyjne pędraki, bo znalazłam w drewnie. Zamrożę trochę dla Was. Ale zdjęcia! A u nas jutro będzie śnieg! Pozdrawiam
 
 
taipan
jacek laskowski
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 77 wpisów77 273 komentarze273 1039 zdjęć1039 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.11.2012 - 05.12.2012
 
 
11.01.2011 - 17.03.2011
 
 
17.02.2009 - 18.03.2009