Przepiekne, cudowne, klimatyczne, chociaz bardzo turystyczne miasteczko. Pierwszy i odosobniony przyklad pozytywnej dzialanosci czlowieka w Wietnamie. Nie mowie, wietnamczykow, bo Hoi An, to miasto starych chinskich domow i swiatyn, czesto nadal zamieszkiwanych przez potomkow chinczykow.
Malo brakowalo, a spalibysmy w guesthousie, w starym tradycyjnym drewnianym chinskim domu nad rzeka, jednakpo wieczornym spacerze deptakiem zdecydowalismy sie na nowszy hotel i pokoj na pietrze. Chinski klimat to jedno, ale pokoje w nim na parterze bez drzwi i okien, a szczury widzielismy jak koty - niestrachliwe i w duzej ilosci. Karaluchy tez niczego sobie.
Wiekszosc zabytkowych budynkow jest normalnie uzytkowana, w domach sa sklepy, galerie, restauracje, wiec pod byle pretekstem mozna troche pozwiedzac. Na szczescie, bo kazde zderzenie z wietnamska turystyka zorganizowana powoduje urazy glowy. System oplat za wstep do zabytkow jest wspaniale skomplikowany i calkowicie niepraktyczny. Wszystkie podzielone sa na 5 kategorii (domy, muzea, galerie, swiatynie, domy kultury - a tak!), po kilka obiektow w kazdej. W ramach biletu mozna obejrzec po jednym obiekcie z kadej kategorii. Jesli ktos chcialby obejrzec same muzea musi kupic odpowiednia ilosc biletow na calosc, z ktorych kazdy kosztowal bedzie okolo 5$ :)
Przyjezdzajac, calkiem przypadkowo trafilismy na comiesieczny festyn zwiazany z pelnia ksiezyca. Wieczorem ulice zamieniaja sie w deptaki (do 22, zeby silnik w motorbike'u nie wystygl za brdzo), przed domami zawisaja chinskie lampiony, mozna tez kupic wersje lampionow plywajacych do puszczania na rzeke. Jest karnawalowo, odpustowo, tloczno i bardzo przyjemnie. Warto zgrac swoj przyjazd do miasta z tym swietem.
Na koniec najlepsze. Mamy slonce i wreszcie 30 stopni ciepla :) hurahurahura!!! Zakatarzylem sie w tej zimowej Sapie. Do wybrzeza mamy 5km. Wypozyczylismy rowery i plazujemy. Wiekszosc bialasow laduje na plazy przy wylocie drogi z miasta (sadzone palmy, trzcinowe parasolki przed pubami itd.), gdzie ciekawa rzecz - znajduja sie parkingi - ale tylko dla rowerow. Panowie porzadkowi przepuszczaja jadace w strone plazy motorowery i samochody, natomiast wszyscy rowerzysci kierowani sa na platny parking :) taka sobie oplata za wstep :) Na szczescie wystarczy wybrac sie pare kilometrow strone Nha Trang, aby znalezc prawie bezludne wybrzeze. Troche rybackich lodzi na plazy, a przed wieczorem mozna obejrzec start lodzi na nocny polow - bedzie na filmie :)