Tam Coc nazywaja podobno Halong Bay na ladzie. Na nas zrobilo nawet wieksze wrazenie, moze dlatego, ze nie lalo, jak przez ostatnie 3 dni :) Z wygody i braku czasu (wieczorem jedziemy z Ninh Binh autobusem do Hue) zabralismy sie z wycieczka zorganizowana. Na pewno drozej niz samemu (17$ na lebka), ale zalezalo nam dzisiaj na czasie. Przebieglismy przez dwie wczesnosredniowieczne pagody w chinskim stylu i spedzilismy z godzine na splywie rzeka, meandrujaca w dolinie wsrod pol ryzowych otoczonych zielonymi czopami gor. Super, super :) to ladniejsze od przelomu Dunajca, po drodze przeplywa sie przez trzy (raczej krotkie) jaskinie. Tak sobie wyobrazamy splyw Li River w Yunnanie. Dzisiaj niedziela, wiec plynelismy wsrod tlumow wietnamskich turystow, na szczescie wiekszosc przewodnikow nie uzywala megafonow :) Taka ciekawostka. Lodki sa 4 osobowe + wioslarz z tylu Wietnamczycy i plywaja we czworke, a biali po dwie osoby... bo sa za ciezcy :)) (chociaż mam wrażenie, że wysokosc napiwkow tez gra swoja role - biali zostawiaja wieksze, a powinno być sprawiedliwie, wszystkim po równo).
Czesc wioslarzy ma ciekawa technike - wiosluja nogami, troche jak na rowerze.
Z ta wygoda w podrozy nieco przesadzilismy. Do Sajgonu kupilismy bilety open na autobus turystyczny. Autobusy zatrzymuja sie w kilku najbardziej turystycznych miejscowosciach, cala trasa podzielona jest na odcinki, wiec po przyjezdzie do nowego miasta, trzeba isc do biura i zabukowac termin kolejnego etapu.
Brzmi pieknie. Kupilismy bilety na autobus sypialny, niestety lalka w biurze w Hanoi nie dogadala sie z nami i zaplanowala nam trase bez przystanku w Mui Ne Beach, na czym nam zalezalo. Powiedziala, ze bilet mozemy zmienic przy wyjezdzie z Ninh Binh. Bylo rano i spieszno, wiec uwierzylismy. W Ninh Binh okazalo sie, ze mozemy zmienic, owszem, ale na autobus z miejscami siedzacymi (prawdopodobnie dlatego, ze oba sa w podobnej cenie). Przewoznik, co prawda oferuje przejazdy na interesujacej nas trasie w autobusach sypialnych, ale nie dalo sie zalatwic zmiany trasy nawet za doplata, bo nie.
Efekt jest taki, ze mamy w planie 3 nocki z podkurczonymi nogami w cenie biletu na autobus sypialny.
Proste?
W tym kraju naprawde wszystko, doslownie wszystko trzeba uzgodnic wczesniej, a i tak nie sposob przewidziec, co sie stanie. Za kazdym razem, gdy brakuje nam czasu, bo sie spieszymy, robia nas w konia. No tak... mam nadzieje, ze w Polsce juz cieplo? :)