RANONG
Pierwszy raz podczas tej podrozy wyrwalismy sie z zakletego kregu turystycznego biznesu i SAMODZIELNIE zorganizowalismy sobie podroz z Khao Sok na wyspy. Od razu lepiej. Okazalo sie, ze podrozowanie komunikacja publiczna jest rownie latwe. Nie udalo nam sie zdazyc na ostatni prom na wyspy, zrobilismy sobie wiec mala przerwe w Ranungu, nieduzym miescie, w ktorym zupelnie nie widac bialasow. Mamy szczescie, bo dzis odbywa sie jakies lokalne swieto, co oznacza rozbuchana konsumpcje na ulicy, wesole miasteczko i bardzo glosna muzyke. Dookola tylko ludzie z plaskimi twarzami i skora ciemniejsza niz nasza. Wreszcie. Po dwoch tygodniach spedzonych w Tajlandii, poczulismy, ze jestesmy w Azji.
Impeza odbywa sie na jednej z glownych ulic, przy ktorej poustawiano stragany z przekaskami, ciuchami, meblami, storczykami oraz wesole miasteczko w wyjatkowo krzykliwych kolorach, glownie zoltym i rozowym. W wesolym miasteczku glownie rzuca sie rzutkami do balonow, wygrywajac pluszowe podrobki roznych animowanych bohaterow.
Na wielu stolikach pysznily sie rozne egzotyczne przekaski, i UWAGA!, zrobilismy to! Po wielogodzinnych dyskusjach nabylismy porcje smazonych w glebokim tluszczu robakow i zjedlismy. Nie bylo to nawet specjalnie obrzydliwe, specjalnie pyszne tez nie. Najlepsze okazaly sie czerwie, maja lekko orzechowy posmak. Pozostale smakuja jak zbyt wysmazone chipsy. Tajowie pochlaniaja je w duzych ilosciach i z widocznym ukontentowaniem na twarzy. My raczej nie wlaczymy tych pysznosci do naszej diety.
Po tych ekstremalnych przezyciach nie moglo wydarzyc sie juz nic bardziej eksytujacego. Reszte wieczoru spedzilismy siedzac na krawezniku, pijac piwo i kontemplujac urode tajskich dziewczat oraz lejdybojow. Wniosek: mit o urodzie Tajek jest mocno przesadzony. Zadnych tajskich pieknosci nie stwierdzono. Poza tym duzej czesci dziewczat tajska kuchnia wyraznie nie sluzy, sporo ma wyrazna nadwage.