Geoblog.pl    taipan    Podróże    Birma i Filipiny 2011    Sabang
Zwiń mapę
2011
17
lut

Sabang

 
Filipiny
Filipiny, Sabang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19081 km
 
17.02.
Termos pisze tym razem.
Okazalo sie, ze nic nie jest takie proste jak sie wydaje mieszkancom Europy, chocby i wschodniej. Promu dzis nie ma. Jest w poniedzialek, czyli za 5 dni. Firma Montenegro zmienila sobie rozklad kursowania promow, majac gdzies nasz starannie zaplanowany program podrozy. Nie ma oczywiscie o tym wzmianki na stronie internetowej, a my kierowani zachodnia wiara w slowo pisane, nie zadzwonilismy i nie upewnilismy sie. Do tego bilety na samolot sa horrendalnie drogie, pozostaje nam wiec wytracic jakos 3 dni na tej pieknej wyspie.
Jedziemy do Sabang ogladac podziemna rzeke, czyli cos, co postanowilismy z rozmyslem ominac ze wzledu na megaturystyczna otoczke tego wydarzenia. Jak powiedzial znajomy dunczyk : "tourist's minibuses fyck off", wiec pojechalismy tradycyjnie jeepneyem. Nie dalo sie na dachu, bo jest to jedyny jeepney do Sabang, w zwiazku z tym byl niemilosiernie zapakowany, na dachu, oprocz bagazy, pakunkow i oczywiscie ryb (swoja droga nurtuje na tytaj od pocztku pytanie, czego oni woza ryby z jednego portu rybackiego do drugiego?) jechalo jeszcze jakies 100 osob, niektore stojac. Na masce, oprocz kilku pakunkow i plecaka, polozono wytlaczanka jajek. Jajka dojechaly w calosci, pasazerowie rowniez. Uch, bedzie mi tego brakowalo w autobusie do Olsztyna...
Sabang okazalo sie calkiem przyjemnym miejscem z ladna plaza i turkusowym morzem z fantastycznymi falami do skakania.
Zatrzymalismy sie milutkim resorcie przy samej plazy i spedzilismy dzien nic nie robiac poza walka z falami.

18.02.
Wycieczka do megaatrakcji turystycznej wpisanej na iles tam waznych list i kandydujacej do 7 cudu swiata.
Czyli jedziemy ogladac slynna Underground River. Calosc organizacyjnie wyglada jak sprawnie dzialajace fabryka. Najpierw w jednym okienku uiszcza sie oplate 200P/osobe za wejscie do parku, nastepnie przesuwaja delikwenta do miejsca gdzie przydzielane sa lodki motorowe (700P za lodz, max 6 osob), potem czeka sie w kolejce na swoja lodke i juz mozna plynac do podziemnej rzeki. Kamizelki asekuracyjne obowiazkowe. Dobijamy do miejsca gdzie zaczyna sie rzeka i czekamy kolejna godzine w tlumie turystow na przydzial do malej wioslowej lodzi i plyniemy juz wlasciwa rzeka. Kamizelki asekuracyjne i kaski obowiazkowe. To dosyc dziwne w kraju, gdzie typowym sposobem podrozowania jest jazda na dachu albo na zderzaku jeepneya.
Sama rzeka plynie pod ziemia, a wlasciwie przez jaskinie ponad 8 km, z czego 4,3 km jest splawne i tym samym jest najdluzsza splawna podziemna rzeka swiata. Dla turystow udostepniono 1,5 km. Dzordzowi sie podobalo, mnie tak sobie, ale ja nie przepadam za jaskiniami. W sumie najfajniejsze byly miliony nietoperzy wiszace nad glowami. Sama jaskinia nie ma jakis zachwycajacych form geologicznych, nie jest nawet oswietlona, no ale jest obowiazkowym punktem w programie kazdego szanujacego sie turysty.
95% turystow wykupuje sobie bardzo droga jednodniowa wycieczke z Puerto Princesa do Sabang. Trzygodzinna podroz vanem w jedna strone, 45 minut plyniecia rzeka, szybki lunch i trzygodzinna podroz vanem w druga strone. Bez sensu, a kosztuje tyle, co dwudniowy pobyt z dojazdem. Sabang jest bardzo mila wioska z pieknymi plazami i kilkoma innymi atrakcjami poza podziemna rzeka. Duzo ciekawsze od powrotu lodzia z wycieczka do podziemnej rzeki, jest przejscie tzw, Monkey Trail albo Jungle Trail, na co turysty z reguly nie maja czasu. My wracalismy przez dzungle. Bardzo wygodna pieciokilometrowa sciezka. Nie ma turystow, tylko my, gigantyczne drzewa, liany i inne dziwne formy roslinne, upal i 100% wilgotnosci. Szlismy 3 godziny w gore i w dol zlani potem. Zwierzecych form zycia nie stwierdzono. Prawdopodobnie w koronach drzew harcowaly urocze malpki i cudowne ptaki, ale bylo to jakies 30m ponad naszymi glowami. W kazdym razie zmeczylismy sie jak podczas maratonu i na jakis czas mamy dosyc doswiadczen z dzungla.
Dzisiejszy dzien obfitowal tez w odkrycia o znaczeniu globalnym. Okazalo sie, ze na Filipinach mozna zjesc dobre i tanie zarcie! Kolacje zafundowalismy sobie w malutkiej miejscowej restauracji. Po zlozeniu zamowienia (tunczyk curry i drugi grillowany z sosem grzybowym), pani pobiegla na zakupy do miejscowych rybakow i nabyla pyszna swieza rybe. Czekalismy godzine, ale bylo warto. Jedzenie przepyszne i tanie.
Drugie bardzo wazne odkrycie dotyczy filipinskiej pinacolady. Sklada sie ona z rumu (duzo) i soku ananasowego. Rum jest nadzwyczajny, nie zepsuje go nawet sok z puszki. Calosc (0,3 l) za jedyne 4 zl w w/w knajpce. Oczywiscie to samo mozna przyrzadzic samodzielnie zakupujac za 2 zl skladniki w pobliskim sklepie . Co tez niezlocznie uczynilismy.
Wlasnie tak wyobrazalam sobie wakacje w tropikach, morze, biala plaza i termos popijajacy pinacolade pod palma.
[EDIT - Dzordz]
Drugie wydarzenie na skale globalna. Moj aparat wysechl i chyba dziala. Jestem pod wrazeniem. Moze jednak beda filmy z rekinami wielorybymi.

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Do Sabang warto przyjechac na 2-3 dni, oprocz podziemnej rzeki warto przespacerowac sie przez dzungle, pojsc do wodospadu i przeplynac rzeka mangrowa. Bardzo ladna, calkowicie pusta plaza jest po zachoniej stronie, za skalistym cyplem.
Jeepney Puerto Princesa – Sabang odchodzi o 7 rano z San Jose Terminal (200P, 3 godziny). Powrotny jeepney z Sabang rowiez o 7.
Nocleg: Resort – Green Verde (500-600P za pokoj dwuosobowy w bambusowym bungalowie z lazienka). Fajna restauracja przy plazy, niespecjalnie droga i ze znosnym jedzeniem.
Jest jeszcze tutaj bardzo klimatyczne miejsce na nocleg – Dab Dab Resort, 2 bambusowe szalasy wygladajace jak domki na drzewie (400P, lazienka na zewnatrz) + jeden wiekszy za 650 z lazienka. Wszystko polozone w bardzo pieknym ogrodzie, wygladajacym jak dziki las tropikalny. Niestety istnieje duze prawdopodobienstwo wystepowania mnostwa komarow tamze.
Jedzenie:
Baliambay Food Hauz - malenka knajpka w budach nad samym morzem, na lewo od informacji turystycznej (w strone Dab Dab Cottages). Latwo ja przeoczyc, bo ma dwa stoliki upchniete miedzy sklepem z ciuchami, a garami innej jadlodajni obok. Pyszne, swieze, robione na miejscu zarcie, ceny przynajmniej o 30% nizesze, niz w restauracjach resortowych. Drinki po 60 pesos.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
Jozin
Jozin - 2011-02-19 22:03
tak, ale poza tymi dwoma godzinami, kiedy jest może trochę więcej ludzi, Sabang jest urocze...
 
taipan
taipan - 2011-02-20 02:12
Tak, jak najbardziej. O ile nie probujesz zjesc lunchu nad morzem o tej porze, zupelnie nie przeszkadzaja.
 
zywy
zywy - 2011-02-21 00:30
a u nas wróciła zima - biegówki odkurzone i trasy w TPK przetarte :-)
 
mamaEL
mamaEL - 2011-02-21 18:18
Brak oswietlenia w jaskini swiadczy o dbalosci o faune. Nietoperze nie lubia swiatla. Turysci sa dodatkiem do nietoperzy.
 
barteka
barteka - 2011-02-22 19:23
Ja natomiast w niedzielę w ogniu walki z terenem przejechałem kołem po moim teleobiektywie. Połamałem mu osłonę przeciwsłoneczną i wbiłem w śnieg ze 30 cm..
Niemniej też działa. Ze względu na uszkodzenia niestety mogę to tylko uznać za wydarzenie na skalę lokalna ;)
Zazdroszczę Wam tych wycieczek po wodzie.
 
 
taipan
jacek laskowski
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 77 wpisów77 273 komentarze273 1039 zdjęć1039 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.11.2012 - 05.12.2012
 
 
11.01.2011 - 17.03.2011
 
 
17.02.2009 - 18.03.2009