Po prostu kocham podrozowac jeepneyami. To specyficzny filipinski wynalazek, osobowa polciezarowka postawiona na bazie jeepa. Jeepneye sa szalenie kolorowe, zarowno z zewnatrz, jak i od wewnatrz, turkusowe tapicerki, meksykanska czerwiec burt i plomienne wzory. Kazdy ma imie obiecujace niezwykla podroz: Lion King, Jesus Christ, San Jose, Neutralizer. Klimatyzacje w czasie jazdy zapenia brak szyb w oknach. W razie deszczu wzdluz burt opuszcza sie grube brezentowe zaslony, ktore zamieniaja pojazd w niewielka komore gazowa. Mimo, ze filipinos brakuje nieco finezji birmanczykow, w kabinie tlok jest zazwyczaj niezly, lepiej wiec wyjsc na dach i wygodnie umoscic sie wsrod bagazy. Jest fajnie i widokowo, zwlaszcza w gorach.
Tak powinny wygladac wszystkie podroze w Azji
Wlasnie przyjechalismy do Puerto Princesa, skad jutro promami ruszamy dalej przez Cuyo i Iloilo do Cebu. Termos smiga po miescie szukajac noclegu, a ja siedze na targu pilnujac bagazy i na szybko uzupelniam bloga. O miescie nic dobrego powiedziec sie nie da. Typowe brzydkie azjatyckie miasteczko, ale maja tu targ i nie ma problemow z pradem i netem, wiec dzisiaj / jutro postaramy sie zaktualizowac nasze ostatnie 10 dni na Palawanie.
Salut.
[EDIT]
Na miejscu w biurze okzalo sie, ze kompania Montenegro zmienila rozklad jazdy i plywa jedynie raz w tygodniu. Najblizszy prom mamy w niedziele, wiec jedziemy do Sabang wytracic jakos te trzy dni. Kurde.
Nie starczy nam czasu na spacer po wulkanie Mayon :(