Trzy loty w ciagu doby. Plan na Filipiny byl taki. W Manilii wywiad z naszym filipinskim kontaktem, pozniej wyjazd na polnoc w kordyliere na trekking. Zlozylo sie oczywiscie inaczej. Bylo paskudnie, chlodno i dzdzysto, chopak nie mogl sie z nami spotkac tego dnia, do tego pogoda na polnocnym Luzonie zrobila sie zimowa, wiec w poszukiwaniu slonca w tropikach, odzalowalismy kase i szybko kupilismy bilet na Palawan, ktory w planach mial byc pieknym zakonczeniem podrozy.
Kolejna trasa robiona wstecz – tak wyglada nasze planowanie :/
Strasznie tu turystycznie. Wydawalo mi sie, ze nad Inle bylo duzo turystow, ale tutaj jest, jak w Lebie w szczycie sezonu. Wszedzie McDonaldy, donuty, cofee shopy, zachodnie marki i kazdy mowi po angielsku lepiej ode mnie (dziwne nie jest, ale deprymujace). Do tego troche drogo. Mamy tu spedzic ponad miesiac, snorklujac, oplywajac wyspy, wspinajac sie na wulkany, a ledwo stac nas na przejazd i nocleg.
Nie podoba nam sie tutaj. Tesknimy za Birma