Niesamowity upal w tej Kambodzy, wydaje sie, ze jest gorecej, niz w Wietnamie (na oko ze 40 stopni w cieniu, sadzac po ilosci potu ;]). Nasze miejskie ukrainy spisuja sie na razie bezawaryjnie.
posluchalismy rad przewodnika i trase zaplanowalismy w kierunku przeciwnym do wskazowek zegara, planujac zwiedzanie zacienionych swiatyn na poczatek, a odslonietych w porze najwiekszego slonca. Wszystko z powodu turystow :) Wyszlo niezle, ale nie przewidzielismy, ze w srodku dnia upal bedzie taki, ze uniemozliwi chodzenie.
Angkor jest naprawde niesamowite. Pierwszego dnia zwiedzilismy wszystkie najwazniejsze swiatynie, Bayon, Ta Prohm, Angkor Wat i kilka mniejszych po drodze.
Jesli ktos lubi jezdzic rowerem, to bardzo dobry i tani srodek lokomocji. Teren jest plaski, a wiekszosc zabytkow polaczanych jest wygodna asfaltowa droga. Turysci indywidualni poruszaja sie glownie tuk-tukami, czyli rikszami motorowymi (nam proponowano za 12$ na dzien), duzo jest grup zorganizowanych w autokarach. Na piechote raczej nie polecamy, ze wzgledu na temperatury :)
Ze wszystkich swiatyn, ktore widzielismy, Angkor Wat zrobil na nas najmniejsze wrazenie. Bardziej podobaly sie nam mniejsze obiekty w dzungli, jak Ta Prohm i Bayon ze scianami pokrytymi dziesiatkami tysiecy hinduistycznych reliefow. Niesamowite wrazenie robi Bayon w czasie upalu, wydaje sie jakas obca konstrukcja, jak z Danikena. Wszystko przez tych wiecznie usmiechnietych awalokiteswarow na kazdym rogu. Taka powtarzalnosc wzorow budzi jakis niepokoj :)
W guesthousie ogladalismy film o Angkor Wat. Z powietrza cale zalozenie wyglada imponujaco, niestety poza lotem balonem lub helikopterem (a sa takie) nie ma mozliwosci ogarniecia skali Angkor, a to wlasnie skala i symetria jest istotna.
Kilka odniesien do przewodnika.
Wschody / zachody slonca.
mocno przereklamowane (w kazdym razie w porze suchej), nawet nie umywaja sie do mazurskich. Niebo lekko rozowieje, a slonce pojawia sie / znika w ciagu 20 min. i tyle.
Natomiast warto wstac rano, zeby znalezc sie w Angkor przed 6, chociazby z powodu braku turystow. Wstalismy o pol do piatej, zeby zdazyc na swit w Phnom Bakheng - wg. LP jednego z najbardziej popularnych miejsc. Na szczycie bylo moze z 10 osob.
Sam swit moze nie robi wrazenia, ale widok z gory na dzungle, wieze Angkor Wat i podnoszace sie (chociaz nieliczne) mgly wart jest zobaczenia.
Bilety.
Raczej drogie, 1 dniowy - 20$, 3 dniowy - 40$, sa tez tygodniowe, ale nie interesowala nas cena ;] Naszym zdaniem 2 - 3 dni wystarczy, zeby obejrzec i zapamietac najciekawsze rzeczy, chyba, ze ktos jest wielkim milosnikiem ruin i zamierza zwiedzac swiatynie polozone poza kompleksem. Pierwszego dnia mozna obejrzec wiekszosc swiatyn (jesli ktos lubi jezdzic w zabojczym upale mozna to zrobic nawet na rowerze) i wybrac jedna, dwie do klimatycznych odwiedzin w ciagu nastepnych wizyt. Najlepsza pora to swit i wczesny ranek, kiedy jest w miare chlodno (tak miedzy 25-30 stopni) i jest malo urystow. Kolo godziny osmej do Angkor Wat zjezdzaja autokary z japonskimi turystami i zaczynaja regularne zwiedzanie.